" [01] Rozdział pierwszy "


Dwa lata później. 



    Po skończonej pracy mogłam z ulgą odetchnąć. Nie mówię, iż moja aktualna praca mi przeszkadza, aczkolwiek przeszkadza. Codzienne dziesięć godzin stania na nogach może być naprawdę nieprzyjemne, aczkolwiek skoro jest pieniądz nie powinno się narzekać. Musiałam chwycić się czegokolwiek, aby tylko móc opłacać czynsz. A w zasadzie połowę czynszu. Po części moje i Holly marzenie się spełniło. Dzielę mieszkanie w kamienicy z nią i Richardem. To chłopak ze studiów, z którym zdążyłam również się zaprzyjaźnić. Nie oszukuję, ale na początku było jak zwykle ciężko. Moja osoba nie jest podatna na nowe znajomości.  Ciężko mi przysporzyć fakt, iż ktoś naprawdę ma dobre intencje. Richard okazał się mężczyzną lojalnym i przede wszystkim uczciwym. Czasami nawet jego szczerość wręcz potrafi postawić na nogi, lecz w moim przypadku naprawdę się to przydaje. 
We trójkę traktujemy się jak rodzeństwo. On pomaga nam, a my jemu i tak kółko się obraca. Cała trójka wie, że gdy ktoś ma problem może walić jak w dym. Jesteśmy wspólną podporą i to właśnie jest przyjemne. Może i jesteśmy z różnych światów, jednakże nie ocenił nas. Właściwie to jeszcze bardziej wspiera nas po tym jak dowiedział się, że obie wychowywałyśmy się bez rodziców. A jego rodzice? Jak tylko mogą zastępują nam naszych. Niedzielne obiadki, pyszne desery i czułe słowa. Jego matka jest naprawdę wspaniałą kobietą. O ojcu również mogę powiedzieć to samo. 
- Jestem padnięta - bezmyślnie opadłam na kanapę co skończyło się tym, że upadłam tuż na podłogę obok niej. Salwa śmiechu ze strony mych współlokatorów w zasadzie była niekonieczna, jednak ich donośne zachłyśnięcia doprowadziły i do mojego chichotu. 
- Może chcesz, abym utulał Cię do snu? Nie chcę, abyś upadła na ten swój tyłeczek. - Richard poruszył znacząco brwiami mimo, że doskonale wiedziałam, że się zgrywa. -  Bo huk jest niemiłosierny od niemałych rozmiarów tego czegoś - a nie mówiłam. Potrafi tylko przypiąć komuś wstążeczkę, jednak zignorowałam jego słowa. Ściągnęłam ze swoich obolałych stóp buty, rzucając je gdzieś w kąt przedpokoju. Byłam taka zmęczona, że nawet nie miałam siły odgrzać sobie obiadu. Jedynym miejscem, które by mnie odprężyło byłaby nasza wanna. 
W sumie nie miałam na co czekać. Spinając w luźnego koka swoje włosy ruszyłam ku łazience. Miałam wielką nadzieję, że chociaż tam będę mogła mieć chwilę spokoju na refleksje własnej wyobraźni. Cholera. Całkiem zapomniałam, dziś powinnam dodać kolejny rozdział. Wszyscy na niego czekają. Nerwowo przełknęłam ślinę i wkradając się jeszcze do pokoju chwyciłam laptopa. To był mój czas. 
- Serafin czy zamierzasz spędzić tam swoje życie? - do drzwi dobijała się Holly. Kurcze musiałam przysnąć. Z cichym westchnięciem zdjęłam z drewnianej listwy laptopa, by odłożyć go na pralkę, a swoje ciało otuliłam puszystym ręcznikiem. Zgrabnie biorąc swoje rzeczy minęłam się w progu z przyjaciółką. Niewinny uśmiech to ten na którego było mnie stać w ramach przeprosin. Sama nie lubiłam, gdy ktoś zajmował łazienkę dłużej niż dwie godziny.  Spoglądając na zegarek ścienny w pokoju przeraziłam się. Była już 23.40, a ja z samego rana muszę wstać. A właściwie. Nie. Przecież jutro mam dzień wolny. Odetchnęłam z ulgą i ponownie włączając laptopa zalogowałam się na twitterze. Kilka ciepłych wpisów, kilka opinii na temat dodanego przed chwilą rozdziału i kilkanaście wiadomości. Standard, aczkolwiek tak bardzo cieszył. Powieść prowadziłam dla czytelników. Gdyby nie oni pewnie dawno bym już zakończyła historię nastolatków. Jestem wyłącznie dla osób, które z zaciekawieniem czekają na dalsze losy bohaterów. 
Czasami zdarzy się, że naprawdę uwielbiam zasiąść przed komputerem i stworzyć coś niesamowitego. Lubię zapomnieć o otaczającej rzeczywistości, aby zatracić się w świecie, który stworzyłam dla swoich bohaterów. To mnie odpręża. 
- Młoda chcesz obejrzeć coś? - do pokoju wparował Richard. Niezdarnie poklepałam miejsce obok siebie na łóżku w ramach przytaknięcia na propozycje. W laptopie odszukałam jakiś horror, który nawet do połowy nie dotrwał, a już nas znudził. Przerzuciliśmy się na komedie i jak się skończyła też żadne z nas nie pamięta, bo oboje zasnęliśmy.Rano wyłącznie co zapamiętałam to ból pleców. Ostatni raz godzę się w taki późnych godzinach oglądać cokolwiek. Nie dość, że napierał na mnie ciałem całą noc to jeszcze ściskał. 
- W ramach rekompensaty robisz śniadanie. 
- Na co panienka ma ochotę? - błyskawicznie zabrał pierwszą lepszą kartę z mojego biurka i długopis, aby następnie "odebrać zamówienie" Cichutko roześmiałam się. Był niezastąpionym lokatorem. - Polecam parówki. 
- Tylko na tyle Cię stać? - wywróciłam oczami. 
- Może być jajecznica z pieczarkami na grzankach? - i tutaj mnie miał. Cokolwiek by nie zrobił i jakby to nie zabrzmiało smakowało pysznie. Świetnie gotował. Nawet lepiej niż ja i Holly razem wzięte. Śmiało mogłam rzecz, że kobieta, która za niego wyjdzie będzie miała skarb w kuchni.  
- Wiesz nie tylko w kuchni - zalotnie puścił mi oczko na co się zarumieniłam. Czyżby powiedziałam to na głos? Najwidoczniej, jednakże jakoś się tym nie przejęłam. Wzruszając ramionami chwyciłam swoje ubrania, które miałam zamiar dziś założyć. Gdy Richard przygotowywał śniadanie ja korzystałam z łazienki. Tym razem było dość szybko. Sprawne mycie zębów, przemycie twarzy i nałożenie kremu nawilżającego. Zwykła pestka przy tym jak napracować musiał się chłopak. Jedzenie wyglądało pysznie, a pachniało jeszcze lepiej. Co do smaku? Niebo w gębie. 
- Na którą masz dziś te spotkanie? - z rozmyśleń wyrwał mnie ton jego głosu. Przeniosłam swój wzrok na jego osobę próbując zrozumieć o czym tym razem zapomniałam. Widząc moje zakłopotanie kontynuował - W sprawie książki. - niech to szlag. Całkowicie wyleciało mi to z głowy. Widząc na zegarku bystrą godzinę 9.18 ruszyłam czym prędzej do pokoju, aby odpowiednio się ubrać. Spotkanie miałam mieć za 42 minuty. Nie mogłam tego przegapić, to ogromna dla mnie szansa. Zgrabnie wrzuciłam wszystkie potrzebne rzeczy do torebki. 
- Mógłbyś mnie podrzucić? - krzyknęłam będąc prawie w przedpokoju na co facet mnie zaskoczył. Stał już ubrany z kluczykami w ręku. Taki przyjaciel to jednak skarb.
- Przestań tak już o tym skarbie. Chcesz mnie przelecieć czy jak? - ilustrując moją sylwetkę zaśmiał się, a ja znów wywróciłam oczami. Muszę miej czasu poświęcać własnym przemyśleniom. To nie wychodzi mi na dobre, a wyłącznie próbuje mnie onieśmielić. 
- Marzę zaliczyć z Tobą taki numerek na wyspie kuchennej o jakim nawet Ci się nie śniło - przygryzłam niewinnie wargę przyglądając się jego reakcji. Uśmiechnął się, lecz po chwili oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Lubimy się, ale żadne z nas nie traktuje tej relacji jako coś więcej. Jest dobrze jak jest, a chłopak ma mnóstwo "zbliżeń" jak na własne podboje.  - Lepiej chodźmy już. Nie chcę się spóźnić. Muszę pokazać klasę. - ponownie się roześmiałam wsiadając do jego samochodu. Niestety nie dorobiłam się jeszcze własnego auta. Oszczędzam, jednak zawsze coś mi wypadnie. To nie łatwy biznes, aczkolwiek wierzę, że kiedyś uda mi się odłożyć. Kiedyś zainwestuje. 
- Myślisz, że podpiszą to z Tobą? - kątem oka zerkał na mnie. Sama nie umiałam odpowiedzieć na te pytanie, lecz skoro zaprosili mnie do siebie to nie bezpodstawnie. Lekko wzruszyłam swoimi ramionami dając mu tym samym do zrozumienia, że jak na razie stresuje się. Wolę zachować swoją gadkę i energię na te wydawnictwo. Zrozumiał. - Powodzenia, mała. - podrzucił mnie pod prawie same drzwi. Wieżowiec był ogromny, lecz czego niby się spodziewałaś? Nerwowo przełknęłam ślinę i udając się do recepcji zameldowałam swoją obecność. Młoda kobieta zaprowadziła mnie do gabinetu, w którym czekał na mnie w średnim wieku mężczyzna. 
- Witaj Serafin. - uścisnął moją dłoń - Pewnie domyślasz się dlaczego Cię tutaj sprowadziliśmy? Kontakt z Tobą nie był łatwy, aczkolwiek wszystko z czasem samo się trafi. - posłał mi zachęcający uśmiech przy czym dłonią wskazał na miejsce na przeciw własnego biurka. Wykonałam polecenie, lecz nadal nie byłam w stanie nic powiedzieć. Wyczuł moją krępacje. - Spokojnie, rozluźnij się. Chcesz coś do picia? - kiwnęłam przecząco głową, jednak mężczyzna naciskając guzik na telefonie przywołał do siebie kobietę. 
- Proszę zrób dla mnie i dla mojego gościa po małej latte. - kobieta jak na zawołanie przyniosła po chwili dwie filiżanki. Znów się zestresowałam. - A więc droga Serafin, myślałaś o wydaniu książki? 
- Szczerze mówią to nigdy nie myślałam, że właśnie mi przydarzy się takie szczęście - nagle mój język jakby się rozwiązał. 
- Nie sądzę, aby to jakieś tam szczęście, a raczej ciężka praca. - próbował mnie stłamsić? Wcale mu się to jednak nie udało.
- Dla mnie szczęście, bo właśnie to lubię robić. Wolę pisać i tworzyć niż wykładać towar i użerać się z klientkami o rozmiar ciuchów. - westchnęłam podirytowana. 
- Nie zawsze wydanie książki jest opłacalne, może się nie sprzedawać - znów miał ktoś rację poza nią, lecz on kontynuował - Ale z naszą pomocą pomożemy Ci się wybić. Nie pożałujesz.
- W końcu po takie słowa tutaj przyszłam - zachichotałam. - Chcę tylko wiedzieć na jakich zasadach to wszystko by się odbywało proszą pana - oblizałam skrupulatnie swoje wargi.
- Oh, mów mi Will - posłał mi delikatny uśmiech - Will Thomson. 
- A więc Will od kiedy miało by to wszystko się zacząć? 
- Jak najszybciej. Ile rozdziałów zostało Ci do końca powieści? - spojrzał przenikliwym wzrokiem na moją osobę, a mi zaschło w gardle. Miałabym tak szybko kończyć swoje romansidło? No cóż skoro siły wyższe nalegają.
- W zasadzie zależy to tylko od moich chęci i pomysłów. Chciałam jeszcze napisać jakieś pięć a później stworzyć drugą część. - przepiłam łykiem kawy swoje wymysły.
- Najpierw zajmijmy się tym co mamy. Napiszesz te kilka końcowych rozdziałów, a później weźmiemy się za korektę, sprawdzanie szczegółów i weźmiemy się za drukowanie. To najszybsze rozwiązanie, lecz teraz gdy wrócisz do domu prosiłbym, abyś zasiadła przy tym. Chcę mieć wszystko idealnie dograne, wszystko ma się super układać i choć wiem, że świetnie to zakończysz to pamiętaj, że ma wybić to każdego z butów, jasne? Chciałbym, abyś już tych ostatnich rozdziałów nie dodawała na swojego bloga. - spojrzał na mnie. - Zaciekawiłaś ich wystarczająco, a więc nie oprą się przed kupnem książki by dowidzieć się jak zakończy się ta opowieść. - westchnęłam. Miałabym to zrobić swoim kochanym aniołkom? Oni byli ze mną odkąd tylko pamiętam, a ja mam wywinąć takie świństwo, aby się wzbogacić? W zasadzie nie byłam pewna czy oby na pewno to dobre rozwiązanie. Obiecałam rozpatrzyć się w tym temacie i do jutra dać odpowiedz czy się zdecydowałam. 

" Chcielibyście ujrzeć na półkach książkę mojego autorstwa? " 

Po kilkunastu minutach pod postem miałam kilkanaście wyświetleń, a jeszcze więcej komentarzy. Każdy z moich czytelników był pod miłym zaskoczeniem. Byli przejęci jak również zafascynowali. Lecz odnalazły się też osoby, które były temu przeciwne. Obróciły mój post w żart. Próbowali udowodnić mi, że wcale moja fabuła się na to nie nadaje. No cóż musiałam również liczyć się i z tym, jednakże nie mogę rezygnować chociażby dla tych osób, których jest o wiele więcej, a którzy wręcz pragną zaistnienia tej książki mimo wszystko. Teraz jestem pewna. Ona powstanie. 

***

  Przekręcając się ponownie na drugi bok próbowałem zasnąć. Sen, który dociskał mnie do ściany nie dawał wytchnienia. Noc w noc - jedno i to samo. Dziewczyna z ostatniego teledysku. Dziewczyna retorycznie wmawiająca, a raczej próbująca wmawiać spekulacje. Byłem na skraju wyczerpania, gdy kobieta, która nawiedzała mnie w snach tydzień temu zmarła.  

- Chcę, abyś kogoś poznał - jej delikatna i smukła dłoń chwyciła moją. Czułem się co najmniej dziwnie. Przecież ta dziewczyna nie żyje. Byłem przecież na jej pogrzebie. Nierównomiernie oddychałem, gdy ona ciągnęła mnie w nieznanym mi kierunku. - To dziewczyna, która spróbuje Cię zniszczyć - byłem oszołomiony, a blondynka, która mnie tutaj przyprowadziła zniknęła. Zostałem tylko z brunetką, która w swych trzęsących się dłoniach trzymała książkę. Westchnąłem sparaliżowany, a ku mojemu zdziwieniu ciemnowłosa stanęła tuż naprzeciw mnie. Żadne z nas nie miało odwagi się odezwać, lecz gdy jej dłoń spoczęła na moim bladym policzku zacisnąłem usta w cienką linię. 

Natychmiast obudziłem się. Kilka nierównych oddechów oraz małe kropelki potu. Niedbale wywróciłem tęczówkami, podnosząc się do pozycji siedzącej. Nie miałem pojęcia kim była dziewczyna ze snu. Nie miałem również pojęcia dlaczego akurat Khaterina próbuje mnie ochronić. Nie rozumiałem nic, aczkolwiek ostatnie noce dały do zrozumienia, że powinienem wziąć sobie wolne. To najlepsze rozwiązanie. 

***

    Siedziałam na tym krzesełku jak na szpilkach. Aktualnie odbywała się premiera mojej książki  "Chcę mieć pewność, że wrócisz" Pierwszy raz mogłam spotkać się z czytelnikami twarzą w twarz. Mogłam im osobiście podziękować, że nie opuścili mojego autorstwa i wspierali mnie. To niezastąpione uczucie, gdy masz pewność, że osoby, które właśnie przed Tobą stoją - liczą na Ciebie i wierzą do samego końca mimo, że Ty momentami zwątpisz. 
- Po podpisaniu wszystkich tych książek spotkajmy się w moim biurze, chcę Ci kogoś przedstawić - Will poklepał mnie dłonią po ramieniu po czym zniknął za szklanymi drzwiami. Tym razem towarzyszył mi wyłącznie ochroniarz, który miał oko na całą sytuację. Mogłam pod tym względem czuć się spokojnie. Byłam bezpieczna. 
Rozdanie swojego autografu na książkach zajęło mi jeszcze ponad dwie godziny od wyjścia Willa. Nie mogłam marudzić. Ten sposób zarabiania jest o wiele przyjemniejszy niż wieszanie ubrań na wieszak. Tutaj mogłam poczuć się swobodnie wśród ludzi, którzy dawali mi wiele szczęścia. Tendencje do zareagowania przez  ochroniarza również zaistniały. Nieprzyjemna sytuacja z mężczyzną w średnim wieku nie mogła umknąć jego uwadze. Musiał interweniować i go wyprowadzić.
Wchodząc do gabinetu Willa rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nikogo nie zastałam, lecz gdy próbowałam opuszczać pokój z łazienki wyszedł uśmiechnięty mężczyzna. Odwzajemniłam nieśmiało jego gest i ponownie wchodząc do pomieszczenia zajęłam miejsce na wygodnej skórzanej kanapie. Byłam nadal zaintrygowana kogo chce mi przedstawić. Nie łudziłam się na nic, lecz gdy do pomieszczenia weszła osoba najmniej tutaj oczekiwana nabrałam powietrza do płuc.. 

____________ ♦ ____________


Tak więc pierwszy rozdział jest. Nie chcę niczego wyjawić, ale jak myślicie kto wszedł do gabinetu Willa? Kolejne rozdziały są spisane i pojawią się jeszcze w tym tygodniu. Nie zanudzę może Was. Spróbuje sprostać własnym oczekiwaniom.

A jak Waszym zdaniem przedstawia się rozdział? Wiem jest to dopiero początek, ale nie ma co się zniechęcać. Trzeba brnąć dalej. 

Zachęcam nadal do polecania i komentowania. Głosujcie. To dal mnie ogromna motywacja. Chcę, aby fabuła przypadła Wam do gustu. N

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz