" [02] Rozdział drugi "



  Od federalnego spotkania w gabinecie minął tydzień, a ja właśnie szykuje się na dzisiejszy bal charytatywny. Kobieta, która tamtego popołudnia wręczyła mi zaproszenie okazała być się ohydnie przyjemna. Momentami wręcz jej czułość wywracała mnie od środka. Była zbyt bardzo potulna jak na osobę, która obraca się w tym show biznesie. Może nawet zbyt naiwna.
- Wyglądasz nieziemsko, wszyscy padną Ci do stóp - z szerokim uśmiechem na ustach przywitała mnie Holly. - Nawet trochę Ci zazdroszczę - melodyjnie zachichotałam pod noskiem. Wolałabym zabrać ją ze sobą, jednakże Will niestety nie mógł nic zrobić. Byłam zdana wyłącznie na siebie. To właśnie może przez to tak bardzo nie chciałam tam iść. Będę zupełnie obca. Taka normalna. Każdy tam jest kimś. Biznesmeni, aktorzy, piosenkarze, producenci, reżyserowie, a nawet nie wiem jeszcze kto mógłby mnie zaszczycić obecnością. Nawet tam nie pasuje. Zwykła szara dziewczyna, która miała marzenie, aby jej książka dosięgnęła rankingu na najwyższym szczeblu. 
- Wolałabym, aby ta noc dość w szybkim tempie zleciała - westchnęłam zażenowana. Naprawdę obawiałam się, że osoby, które tam będą spojrzą na mnie z góry. Tego bym nie chciała. - Albo chociaż, abyś mogła mi towarzyszyć. - założyłam na siebie płaszcz z pod którego widać było tylko moje nogi. Moja sukienka do połowy ud zupełnie została nim przykryta, lecz nie przejęłam się tym zbytnio. Akurat na swoje nogi nie mogłam narzekać. Na sylwetkę również. Czułam się komfortowo w swoim ciele. - Pamiętaj tylko, aby przypomnieć Richardowi, by po mnie przyjechał. - przelotnie ucałowałam jej policzek po czym wyszłam na zewnątrz. Na parkingu czekał już mężczyzna, który miał dostarczyć mnie na miejsce. Był z wydawnictwa. Niewiele o nim wiedziałam, lecz mogłam oszacować, że jest tylko kilka lat starszy ode mnie. Zgrabnie z jego pomocą wsiadłam do auta. Droga minęła w milczeniu. Nie próbował podtrzymać rozmowy albo chociażby jej zacząć. Jakby miał zakaz odzywania się do mnie. Zresztą nieważne. Po chwili byliśmy na miejscu, a ja zgrabnie mogłam przywitać progi budynku. Wnętrze było schludne i szykowne. Każdy był tutaj taki elegancki.
Nieznajomi mi mężczyzna odebrał ode mnie płaszcz, a następnie podarował mi lampkę szampana. Rozglądając się jeszcze raz po pomieszczeniu mogłam dostrzec jak kilka par oczu zwróciły się w moim kierunku. Nerwowo przełknęłam ślinę, lecz wcale nie mogłoby mi to przeszkadzać. Nie mogłam pokazać im, że czuje się od nich gorsza. W końcu oni dążą do marzeń tak jak ja. W zasadzie im po części się spełniło. Zostało mi tylko im pogratulować. 
Niespodziewanie poczułam chłodną dłoń na swoich plecach. Odruchowo obróciłam wzrok za siebie, aby ujrzeć Willa. W jakimś stopniu odetchnęłam. Jednak nie będę tutaj taka samotna jakby można było się spodziewać. 
- Cieszę się, że już jesteś - uśmiechnął się do mnie - Chcę przedstawić Ci kilka osób. - ponownie ułożył dłoń na moim biodrze, delikatnie ciągnąć w stronę grupki osób. Byłam tym razem skrępowana. Nie wiedziałam jakbym miała zachować się w towarzystwie takim jak te. Cichutko westchnęłam, aby następnie nieśmiało się przywitać z nimi. Między innymi w grupce był nie kto inny jak Zayn Malik. 
Gdyby Holly tutaj było zbzikowałaby. Uwielbia Milk'a pod każdym względem. Gdyby było to możliwe nie przestałaby o nim mówić, ani zachwycać. Choć ma te 20 lat to jednak z kilku kwestii nie wyrosła. W sumie nie przeszkadza mi to. Jest pozytywnie zakręconą wariatką, która cenię. W odpowiednim momencie wie jak się zachować i wie kiedy może pozwolić sobie na szaleństwa. 
- Chciałbym Wam przedstawić kogoś istotnego w moim wydawnictwie - zilustrował mnie wzrokiem, by następnie wypchnąć mnie przed siebie. Czułam się nie niekomfortowo. Tym razem patrzyli na mnie wszyscy. Jakbym co najwyżej była ich podwieczorkiem. Przełknęłam nerwowo ślinę - Poznajcie Serafin Dowell, o której będzie coraz głośniej - zarumieniłam się. Tak ja też to potrafię. Dyskretnie rozglądając się po nieznajomych twarzach oblizałam skrupulatnie swoje wargi. 
- Chciałabym powiedzieć, że Twoja nowela jest świetna, ale - spojrzałam mimowolnie na blondynkę, która opierała się o ramię Usher'a. - Nawet nie miałam okazji jej przeczytać. - przewróciła swoimi tęczówkami jak mała kapryśna dziewczynka. Westchnęłam. 
- Chciałabym powiedzieć, że jesteś piękna, ale nie lubię kłamać. - wymusiłam malutki uśmiech na swoich ustach bacznie obserwując jej zaczerwienioną twarz. Will zdążył skarcić mnie za to wzrokiem, a część z nich roześmiała się. Machnęłam jednak na to ręką i próbując się odprężyć udałam się do baru. Oczywiście wcześniej przepraszając towarzystwo.
- Margarite truskawkową, proszę - zwróciłam się do barmana z delikatnym uśmiechem. Nie chciałam upić się do nieprzytomności. Chciałam wyłącznie lekko się wstawić, aby jakoś przetrwać wieczór w tak wybujałym towarzystwie. Jakby się można było spodziewać, nie moje klimaty. Upijając łyk swojego drinka, obróciłam się plecami do blatu, by mieć okazałe widoki na sale. Niektórzy już świetnie się bawili, a jeszcze inni prowadzili konwersacje. Biznesmeni pieprzeni. Przechylając szkło do końca ponownie obróciłam się do mężczyzny prosząc o kolejną kolejkę. 
- Smutki miłosne? - zwrócił się do mnie na co automatycznie roześmiałam się. Tak właśnie działa show, jednakże widząc zdezorientowaną minę barmana moim zachowaniem, kiwnęłam przecząco głową. 
- Jestem na tyle mądrą dziewczynką, że się w to nie bawię. - puściłam mu zalotnie oczko. Był zaintrygowany. Mogłam to dostrzec, jednak zabierając od niego swojego drinka ponownie duszkiem przechyliłam go do końca. Alkohol wręcz ścisnął ścianki mojego gardła, lecz w ramach podziękowania oblizałam ponętnie swoje czerwone usta z uśmiechem odchodząc od baru. Przez moment błądziłam wzrokiem po sali, aż w końcu musiałam podjąć ostateczną decyzję. Toaleta. 
Wracając ponownie na salę poczułam piekielne palący wzrok. Odwróciłam się w tamtym kierunku i mogłam dostrzec tę samą dziewczynę, z która jeszcze niedawno miałam miłą wymianę zdań. Posłałam jej jeden ze swoich najsłodszych uśmiechów. Była zdenerwowana. W końcu dotknęłam ją przy własnym towarzystwie. To nie wybaczalne, jednak mało mnie interesowało. 
- Piątka Serafin - z amoku wyrwał mnie głos mężczyzny. Oglądając się w danym kierunku dostrzegłam ciemnoskórego chłopaka. - Kingston. Sean Kingston. - wyciągnął dłoń w mym kierunku na co zarechotałam. Jego mina sprowadziła mnie na ziemię. 
- Stary wiem kim jesteś - tym razem wyłącznie uśmiechnęłam się. - Nie musisz ograniczać mnie do jakiegoś minimum. Wiem co słychać w wielkim świecie.
- Chciałem tylko, aby moja kultura osobista się podbudowała - nerwowo przygryzł wargę, a mi zrobiło się głupio. Właściwie to racja. Uścisnęłam w końcu jego dłoń proponując wspólnego drinka. Nie musiałam namawiać go długo. Zresztą ja wcale nie musiałam go namawiać. Wyrwał się pierwszy. Jako dżentelmen zamówił dla nas obojgu. Nie dosłyszałam nazwy drinka. Może nawet nie wiedziałam o takim istnieniu. Nie ważne. Po prostu gdy podał mi kieliszek odruchowo spojrzałam na niego. - Spokojnie, niczego tam nie dodałem. - nawet o tym bym nie pomyślała, jednak w ramach rozluźnienia atmosfery roześmiałam się.  
- Przez myśl by mi to nie przeszło, że byłbyś do tego zdolny, Sean. - ponownie uśmiechnęłam się w jego kierunku. Odwzajemnił, lecz gdy dostrzegłam, że dokończył swojego drinka zrobiłam to samo. - Tym razem moja kolei. - nie słuchając jego sprzeciwu podeszłam do baru prosząc o sześć shot'ów. 
- Sześć? - zaintrygowany spojrzał na mnie - Jesteś tutaj z koleżaneczkami? Proszę niech będą takie śliczne jak Ty - roześmiał się na co mu zawtórowałam. Był niemożliwy.
- Słaby podryw jak na kogoś takiego jak Ty, ale niestety - wysunęłam dolną wargę ku górze - Nie ma ze mną moich koleżanek. Muszę Ci wystarczyć - odruchowo trąciłam jego ramię tym samym zapraszając do pierwszej kolejki shota. Wszedł nie za specjalnie. Palił w gardło, jednak nie poddaliśmy się. Z biegiem czasu wypiliśmy po trzy. Mogłam powiedzieć, że tylko jeden jeszcze drink, a będę w stanie, w którym chciałam być jak tutaj przyszłam.  Z Kingstonem spędziłam połowę tej nocy. Okazał być się bardzo rozrywkowym i śmiałym mężczyzną. Dobrze nam się rozmawiało.
- Słyszałem nawet już jak dopiekłaś Avril - puścił mi oczko, lecz ja nie byłam w stanie skupić się na tym co do mnie powiedział. Nie umiałam dostrzec tego kim była owa kobieta o której mówił. Bo chyba była kobietą. - Chodzi mi o tę blondynkę. - szybko skleiłam. Dziewczyna od towarzystwa Willa - Odkąd tylko pojawiła się tutaj próbuje być w centrum uwagi. - jak wy wszyscy. Prawie wszyscy. 
- Nie lubię osób, które próbują być na siłę zabawne - wywróciłam tęczówkami. Skoro dziewczyna nie interesuję się moją książką mogła darować sobie zatrute słowa. Słaba reakcja na zwrócenie wszystkich uwagi. - A ta dziewczyna.. Avril nie przypadła mi do gustu. - roześmiałam się. 
I tak zleciała mi prawie cała noc. Na bawieniu się z Seanem i jego przyjaciółmi. Okazali być się naprawdę sympatycznymi ludźmi. Oczywiście pomijając kilka wyjątków. Odnaleźć w tej grupce mogłam osoby dla, których tylko i wyłącznie liczyło się dostojne towarzystwo. 
- Kim Ty tak właściwie jesteś? - gdy odpalałam na dworze papierosa podeszła do mnie blondynka. Na moje usta mimowolnie wkradł się cień chytrego uśmieszku. Nie chciałam niczego zaczynać, aczkolwiek jej ogień w oczach mnie rozbawiał. Właściwie jak cała ona. - Nie potrzebujemy tutaj takich nic nie wartych osób. 
- Więc nie wiem dlaczego tutaj jeszcze jesteś, Avril - nie umiała wyprowadzić mnie z równowagi. Była nic nie znaczącym dla mnie pionkiem w tym całym społeczeństwie. Była zwykłą panienką, która próbowała mnie upokorzyć. Normalne dla środowiska w jakim się obraca. Momentami była nawet zabawna. 
- Posłuchaj - syknęła mi w twarz. Była taka bezbronna - Nikt nie będzie mnie tak traktował, rozumiesz? Nie podaruję Ci tego - poczułam pieczenie na swoim policzku. Automatycznie złapałam się w miejsce, w które dostałam. Tym razem przesadziła, lecz nie chciałam wdawać się z nią w jakiekolwiek bójki, gdy była totalnie pijana. Nie chciałam mieć nikogo na sumieniu, a już na pewno nie jej. Gdy ponownie podniosła swoją dłoń, złapałam ją. Nie pozwolę sobie na nic więcej. 
- Jeśli nie chcesz, aby stała Ci się krzywda to po prostu się uspokój - poleciłam jej, lecz ona nadal była nie ugięta. Splunęła mi prosto w twarz. Irytowała mnie. Tak bardzo irytowała, a ja nie należałam do osób, które szybko mogłyby się zdenerwować. Przebiła wszelkie granice. Niedbale wytarłam dłonią ślinę, którą miałam tuż pod okiem. Byłam skłonna zrobić wszystko, jednakże nie mogłam. Nie chciałam psuć sobie reputacji na samym wejściu. Musiałam cierpliwie zaczekać, aż się uspokoi. 
To również się nie stało. Dziewczyna stała się bardziej agresywna, a ja nie umiałam jej już nawet utrzymać. Czułam jakby dostała co najmniej jakiejś białej gorączki. Jakby przesadziła z alkoholem. Na złość na balkonie na którym byłyśmy nikogo nie było. Czy nikt tutaj nie zechciałby się przewietrzyć? Westchnęłam zirytowana pod nosem, gdy dziewczyna wyrwała się z mojego uścisku. Była niezrównoważona psychicznie. Nie umiałam sobie z nią poradzić. 
- Avril - ostatnimi resztkami sił krzyknęłam w stronę dziewczyny, która wyrwała się z mojego uścisku. Byłam przerażona. Nie mogłam zrozumieć jak do tego mogło dojść. Próbowałam się wychylić, jednak widząc jej ciało dwa metry pode mną zastygłam. Dziewczyna spadła na czyjś samochód. Byłam roztrzęsiona. To moja wina . Przełknęłam nerwowo ślinę, gdy nagle wszyscy zaczęli się schodzić. Nagle teraz? Gdzie byliście do tej pory. 
Zdenerwowana i roztrzęsiona poczułam czyjeś dłonie na swoim ciele. Był to Will. On również był przestraszony, a ja jedynie w kółko powtarzałam kilka słów. - To nie moja wina. - pojedyncze partie łez spłynęły po moim policzku, a mężczyzna mnie objął. Nie słyszałam nic co wokół mnie się dzieje. Byłam sparaliżowana. Wszystko wymknęło mi się z pod kontroli. Dopiero, gdy usłyszałam sygnały policyjne i karetkę zaschło mi w ustach. Spędzę kolejne lata w więzieniu. 
- Co tutaj się wydarzyło? - jeden z funkcjonariuszy podszedł do nas. Nie byłam nawet w stanie mówić, a tylko i wyłącznie ja wiedziałam co się wydarzyło. Nikt nie umiał odpowiedzieć na te pytanie. Nikt. Wszyscy milczeli. Sami byli przerażeni. A ja? Ja uspakajałam się w ramionach Will'a. Musiałam w końcu być silna, lecz gdy obróciłam się w stronę policjanta zamarłam. Co miałam im powiedzieć? 
- Panna Avril Montess przez cały ten wieczór nie dawała spokoju mojej narzeczonej. Poniżała ją, a nawet spoliczkowała. Wydaje mi się, że była pod wpływem narkotyków - w pobliżu odnalazł się chłopak, który złapał mnie w tali. - Moja narzeczona Serafin próbowała ją powstrzymać, lecz była zbyt słaba. Żadne z nas nie myślało, że Avril wyskoczy przez ten balkon. - westchnął. Był jeszcze lepszym aktorem, jednak byłam na tyle sparaliżowana, że nie mogłam się odezwać. 
- Możemy prosić pańskie dokumenty? - policjant zwrócił się ponownie do szatyna. Nawet wyjmując swój portfel z kieszeni nie opuścił dłoni z mojego biodra. Trzymał mnie kurczowo tuż przy swoim ciele, a ja nie umiałam się temu przeciwstawić. Czułam się z tym okropnie, jednak jego ciche szepty do mojego ucha, abym na razie była cicho zdekoncentrowały mnie. 
Policjant spojrzał jeszcze raz na naszą dwójkę i wyczytując z dowodu osobistego " Justin Bieber " zmieszał się. Oboje to zauważyliśmy, jednak żadne z nas nie odezwało się. Czekaliśmy na dalszy rozwój akcji. 

  Kilka wypełnionych dokumentów, szczegółowe przesłuchanie i w końcu po pięciu godzinach na komisariacie zostałam wypuszczona. Powiedziano mi, abym nigdzie na razie nie wyjeżdżała i była pod telefonem. Nadal byłam przerażona. W każdej chwili mogli mi jednocześnie powiedzieć, że zostałam aresztowana. Przez jedną akcję z chorą dziewczyną moje życie mogło zakończyć się w czterech ścianach z jeszcze gorszymi zniszczonymi psychicznie kobietami. Nie mogłam na to pozwolić, lecz sytuacja w której się znalazłam była na tyle dziwna, że nie byłam pewna niczego. 
- Jestem wykończony - z pokoju obok wyszedł brunet. Mimowolnie przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. No tak, pomógł mi.  Tutaj znów mogłam poczuć rozpoczynającą się burze problemów. Ktoś taki jak ten chłopak nie przejdzie przy tym obojętnie.  Nie odezwałam się na jego słowa, po prostu chciałam stamtąd odejść. I udało by mi się to, gdyby nie jego ręka na moim nadgarstku. - Nie podziękujesz mi nawet? - spojrzałam w jego tęczówki. Były jeszcze lepsze niż te, które opisywałam w swojej powieści.
- Ogromnie Ci dziękuje, a teraz przepraszam, ale się śpieszę - wywróciłam teatralnie tęczówkami jednocześnie wyrywając się z jego uścisku. Musiałam jak najszybciej znaleźć się w domu. Musiałam przede wszystkim ochłonąć. 
- Czyżby nasza perełka zabalowała w czyimś mieszkaniu? - przekraczając próg mieszkania mogłam usłyszeć śmiech Richard'a. Skarciłam podirytowana go wzrokiem, na co wystawił dłonie przed siebie w ramach poddania się. Nie zwlekałam. Zwołując Holly do salonu opowiedziałam im wszystko. Dosłownie wszystko. Jak było naprawdę i jak Justin Bieber mi pomógł. Oczywiście przejęli się. Próbowali przetłumaczyć mi, że to naprawdę nie moja wina, jednak ja nadal myślałam inaczej. To była moja wina. Mogłam jej nie dogryzać. Mogłam ugryźć się w język i przejść przy jej osobie obojętnie. Mogłam kurde wszystko, ale nie zrobiłam tego. Tym razem naprawdę mam ją na sumieniu. 
- Masz zjawić się u mnie w biurze, natychmiast - w słuchawce po długiej stronie usłyszałam Will'a. Wypuściłam powietrze z płuc i zabierając swoje najpotrzebniejsze rzeczy poprosiłam Richard'a, aby podwiózł mnie do wydawnictwa. Skoro to coś ważnego, chcę załatwić to od ręki. Pewnie chcę zerwać ze mną umowę. - moje myśli pochłonęła tym razem nie wiedza. Bałam się, że skończę bez własnej książki i na dodatek w więzieniu. 
Wchodząc do gabinetu Thomsona dostrzegłam nieznanego mężczyznę. Znaczy może widziałam go wczoraj na balu, jednak nie miałam pojęcia kim jest. Przywitałam się grzecznie, a Will od razu wolał przejść do konkretów.
- Przez to co wczoraj się stało - nie dałam mu dokończyć.
- Rezygnujesz ze współpracy, rozumiem - westchnęłam zniesmaczona. Byłam przecież pewna tego, że nikt nie będzie chciał mieć do czynienia z potencjalną zabójczynią niewinnego człowieka. Obaj mężczyźni roześmiali się. 
- Nie - odetchnęłam z ulgą, lecz on kontynuował. - Razem ze Scooter'em doszliśmy do porozumienia. Razem z Justinem będziecie przy tej samej śpiewce jak dotychczas. Pomogą nam. - nie byłam do końca pewna czy, aby na pewno tak będzie. Jeden nieprzemyślany krok i mogą się wycofać. 
- Co w zamian? - spojrzałam na nich, a oni znów się roześmieli. Czy przypadkiem niczego nie braliście? Machnęłam dłonią w powietrzu nie reagując na ich dziecinne zachowanie, gdy do pomieszczenia wszedł nie kto inny jak Justin. 
- Powiedzmy, że Braun ma wobec mnie dług. Tym o to sposobem go spłaci. - na zapieczętowanie Will polał do czterech kieliszków szampana. Odmówiłam wykręcając się tym, iż muszę się przewietrzyć. Nie mieli mi tego za złe, jednakże opierając się o balustradę balkonową, ciężko westchnęłam. Nie wiedziałam co teraz się wydarzy. Wszystko miało leżeć w rękach chłopaka? Czułam się w jak jakimś tanim fanfiction. 
- Kim jest dla Ciebie Thomson? - do ścianek mych uszu dobiegł męski głos. Nerwowo przełknęłam ślinę i odwróciłam się w jego kierunku. Więc jednak niczego nie jest świadomy. 
- Jestem Serafin Dowell - spojrzałam na niego, lecz jego mina nie zdradziła wiele, a jego szelmowskie zachowanie wyprowadziło mnie z toku refleksji. Poczułam jego rozgrzane wargi na mej smukłej dłoni. 
- Miło mi Cię poznać. - uśmiechnął się do mnie, oblizując skrupulatnie swoje wargi. Byłam oszołomiona, jednak wolałam niczego po sobie nie okazywać. - Jesteście rodziną z Willem? 
- Nie - zaśmiałam się - Jego wydawnictwo chce wydać moją książkę " Chcę mieć pewność, że wrócisz" - szatyn zmrużył oczy, a następnie przygwoździł mnie do ściany. Byłam zdezorientowana, jednak przyglądając się jego ciemnym tęczówkom zacisnęłam usta w cienką linię. 
- Nie życzę sobie, aby mój wizerunek pochłaniał Twoją książkę, Dowell - wsunął kolano pomiędzy moje nogi, a mi automatycznie zachciało się śmiać.  - Jeśli nie zrezygnujesz z tego, powiadomię policję o tym, że to Twoja wina. - przełknęłam głośno ślinę. Byłam przestraszona. Mógł zrobić w mojej sprawie wiele, ale.. Przecież Scooter mu nie pozwoli. Nie pozwoli, prawda? Byłam zamknięta tym razem w jego ramionach, lecz nie mogłam pokazać mu, że góruje nade mną.
- Justin - przyciągnęłam go bliżej siebie za kołnierzyk jego koszulki. Był taki bezbronny i taki niewinny. Urzekło mnie to, jednak przysuwając swoja twarz do jego ucha wyszeptałam - Wolę Cię jako tego niegrzecznego, prosto ze swojej książki - otarłam się policzkiem o jego już lekko zaczerwieniały. Lubiłam mieć przewagę nad mężczyzną, a on? Był tylko namiastką kolejnego faceta, który mógłby jeść mi z ręki. 


__________ ♦ __________
A więc jest i następny. Na samym początku mogłam zaliczyć go do udanych, jednak teraz czytając go po raz kolejny sama nie wiem. No nie ważne.
OPINIA NALEŻY DO WAS ! 

Zachęcam do KOMENTOWANIA. 
I POLECANIA ! 
To dla mnie naprawdę wiele. 

+ Rozdział niesprawdzony jeszcze dokładnie. 








3 komentarze:

  1. Rozdział cudowny! Czekam nn :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurde znowu wróciłam tutaj ... po tylu miesiącach... opowiadanie czyta sie tak szybko,płynnie i jak w każdej książce zbiera cie do innego świata... piękne I czekam na kolejny rozdział ♡♡

    OdpowiedzUsuń